sobota, 4 lutego 2012

Wydarzenie medialne, "cała Polska" i detektyw Rutkowski

Zła wiadomość to dobra wiadomość. Dobra wiadomość to żadna wiadomość.

Nie odkryłem Ameryki, myślę, że nawet ludzie, którzy nigdy nie siedzieli w szeroko pojętym dziennikarstwie, znają tę złotą zasadę działania mediów. Ja jako osoba, która jakoś tam dziennikarstwem i mediami się interesuje (z racji studiowania różnych pierdół na uniwerku), jestem już skrzywiony i wyczulony na takie rzeczy. Jeśli ktoś chce zobaczyć jak wygląda w praktyce kreowanie medialnego wydarzenia i urabianie opinii publicznej, niech cyknie sobie np. na TVN 24. Tylko broń Boże nie PATRZCIE na to ani nie OGLĄDAJCIE... OBSERWUJCIE!

Od przedwczoraj, kiedy by się nie włączyło, wałkowany jest jeden temat: najpierw "mała Madzia zaginęła", później "matka upozorowała porwanie" by przejść w końcu do (nie powiedzianego wprost) "matka zabiła małą Madzię". To jest najważniejsze wydarzenie ostatnich dni i to jest to czym żyje "cała Polska", kimkolwiek jest "cała Polska", to na pewno nie żyłaby tym, gdyby nie żył tym cały TVN 24. Och, przepraszam, TVN bardziej "z tego żyje" niż "tym żyje", to tak dla ścisłości. Nie twierdzę, że to jest jakieś bardzo złe, telewizja (szczególnie prywatna) musi szukać dochodu, a dochód przynoszą głośne wydarzenia, najlepiej takie chwytające za serducho, tak działa rynek a ja jestem wybitnie prorynkowy (co nie znaczy, że musi mi się w tym wszystko podobać). Do pewnego momentu to było całkiem w porządku, sprawa rzekomego porwania była nagłośniona, ludzie włączyli się do akcji poszukiwania dziecka, dobrze było wiedzieć, że są w tym kraju aktywne i chętne do pomocy jednostki. Mojego banana na twarzy zjadł dalszy obrót spraw, od początku były jakieś wątpliwości co do matki dziecka, nawiasem mówiąc ona od razu wyglądała mi na matkę z przypadku, ale kiedy ostatecznie do akcji włączył się absolutnie kultowy, niezwykle zajebisty detektyw Krzysztof Rutkowski, w swoich równie zajebistych ciemnych okularach, wszystko runęło jak domek z kart. Odkrycia Rutkowskiego stały się sensacyjnym kawałkiem mięsa, na który wygłodniałe media rzuciły się jak dzikie zwierzęta. Ludzie z TVN 24 nigdy wam tego nie przyznają, ale fakt, że to matka była odpowiedzialna za śmierć dziecka to było to, na co nieśmiało czekali. Rozpoczęło się to obrzydliwe rozkręcanie karuzeli, którego nie lubię, nadawanie "ważności" sprawom, mówienie ludziom o czym powinni gadać i rozmyślać (fachowo nazywa się to agenda-setting), robienie z ludzi pozornie zaangażowanych zombie. Cholera! Nawet ja o tym teraz piszę, nikt nie jest w 100% odporny na siłę mediów. Patrzę sobie na swoją matkę, która od rana do wieczora ogląda teraz TVN 24 i się ekscytuje: "Co to za matka?!", "Ja bym tej k***** pokazała", "takie ładne dziecko". To moja mama i pamiętam o tym, ale jak się bliżej przyglądam, to widzę istotę siedzącą przed telewizorem, której ludzie z telewizji grzebią paluchem w mózgu poszukując różnych emocji, złości, empatii, pierwotnych morderczych instynktów i to wszystko sobie naciskają jak małpa w promie kosmicznym. Nie dosyć, że w kółko wałkują ten sam materiał, w którym matka najpierw z płaczem prosi "oddajcie mi dzieciątko" a później również z płaczem: "uderzyła główką o próg", to jeszcze telewizja zapełnia się medialnymi bywalcami. Dyżurna pani psycholog wyjaśnia, że szok i w ogóle, druga, że niedojrzałość, wszystko przeplatane wypowiedziami króla detektywistycznej zajebistości, Krzysztofa Rutkowskiego, który z pełną odpowiedzialnością zapewnia nas, że przy znalezionym zawiniątku czuł "swąd mięsa".

Krzysztof Rutkowski - czysta zajebistość chodząca na dwóch nogach w ciemnych okularach
















Rutkowski jest prawdziwą gwiazdą tego medialnego wydarzenia i trzeba przyznać, że nieźle się przy nim lansuje. Ciemne okulary, opowieści o udanych akcjach, gry operacyjne, hardzi faceci w kominiarkach, jeśli producenci z USA będą szukali kogoś do głównej roli w "CSI: Kryminalne zagadki Warszawy", to Rutkowski jest właściwą osobą. Dziwna postać, milicyjna przeszłość, niejasne powiązania, grzebnie się w politykę, aresztowany za powiązania z aferą paliwową, kiedyś miał swój program w telewizji, w ogóle widać, że to burak, ale coś w sobie genialnego ma. Obecnie Rutkowski nie cieszy się sympatią telewizji, policji i chyba w ogóle całego establishmentu, czyli już w jakiś sposób wzbudza moja sympatię. Nie zrozumcie mnie źle, z pyska mu źle patrzy, widać, że to cwany sukinkot, który lansuje się na tle nieprzyjemnego wydarzenia, ale jednak jest całkiem skuteczny, w przeciwieństwie do mocno nieudolnej państwowej policji, która jedyne co potrafi to spisywać studentów za picie browara w parku. Miał rację z tym, że łażenie z armią policjantów i drogim sprzętem w poszukiwaniu ciała dziecka to wydawanie pieniędzy podatników na marne, wystarczyło od razu złapać mamuśkę za włosy, pociągnąć ze sobą i poprosić by wskazała miejsce. Proste? Proste! Oczywiście okazało się, że metody detektywa są "karygodne" i niezgodne z (uwaga!) "standardami europejskimi". Nikt nie wie czym właściwie są te standardy europejskie, ale powszechnie są uważane za święte, mnie tam to wali, wiem, że Rutkowski jako prywatny detektyw jest skuteczny. Tak na marginesie ten blog też jest niezgodny ze standardami europejskimi, więc czytajcie na zdrowie!

Ok, kończę przydługą dygresję na temat Rutkowskiego i pewnie należałoby skończyć ten wpis. Media nakręcają spektakl, tylko jaki jest tego sens? Czy to komuś pomogło? Mnie też naprawdę szkoda tego dziecka ale czy mam z nim coś wspólnego? Raczej nie. Dobrą postawą było włączenie się w akcję poszukiwania, ale czy zamartwianie się dla samego zamartwiania też jest dobre? Czy upajanie się tragedią jest takie fajne? Bo ja widzę ludzi upajających się cudzą tragedią, którzy zaspokajają prymitywną ciekawość w przerwach na kanapkę z pasztetem. Oczywiście nic innego nie mogą zrobić, nie pochodzą z otoczenia tego dziecka i jego rodziny, nie mogą się naprawdę przejąć losem Madzi, w zamian media narzucają im sztuczne "przejmowanie się", bo powinni się przejmować, bo "cała Polska" się przejmuje. Czy wiecie ile dzieci właśnie umiera na świecie? Weźmy Afrykę, ten wrzód na sumieniu żyjących w dobrobycie Europejczyków i Amerykanów. Słyszycie o tamtych dzieciach? Oczywiście, że nie, bo są czarne, chude albo mają spuchnięte brzuszki. Madzia była ładną małą dziewczynką, w śpioszkach, to wygląda fajniej. Nie chcę być źle zrozumiany, to nie tak, że mówię wam, "olejcie Madzię, przejmujcie się dziećmi z Afryki", nie jestem młodym komuchem w hipsterskich okularach przesiadującym w Starbucksie. Chodzi o to, że dla ludzi nieprzejmowanie się sprawami od nich odległymi jest normalne, nie można przejmować się wszystkim. Na świecie dzieją się złe rzeczy i trzeba to zaakceptować, to jest dosyć okrutne miejsce zapomniane przez wszystkich bogów, którzy je ponoć stworzyli. Telewizja próbuję nam stworzyć jakąś kolektywną świadomość na zasadzie "cały świat cierpi", "cała Polska współczuje", to może fajnie brzmi, ale efekt jest przeważnie mało zachęcający. Lepiej by było gdyby zamiast nałogowo oglądać wiadomości współczując temu i tamtemu lub krzycząc, że rząd powinien się tym zająć, każdy rozejrzał się po swojej okolicy i może naprawdę komuś pomógł.     



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz